Komentarze (0)
[Bez tłumaczeń, dlaczego rozpoczynam nowego bloga. Tłumaczyć należałoby samemu sobie. Bez linkowania do starego, obfitego w zapisy. Po prostu mam taki świąteczny kaprys. Może z człowiekiem jest jak ze starym przewodem elektrycznym - izolacja się kruszy ze starości i prąd chce się wydostać coraz to nowymi pęknięciami. ]
Rozglądając się dokoła, podsumowująco stwierdzam, że:
- Idzie wiosna. Pogoda niechętnie podchodzi do sprawy. Drzewa, których zaokiennej zieleni tak mi niektórzy zazdroszczą, wypuściły pąki i za chwilę nie będę widział świata, tylko ekologiczną, zieloną nudę.
- Pandemia działa sobie w najlepsze. Państwo nie działa jak zwykle.
- Ulice puste (widzę, bo drzewa jak wspomniałem jeszcze łyse), ale pod osiedlowym sklepem kolejka po piwo i wódę. Wszyscy w maseczkach i dziwacznych strojach; częściowo domowych, częściowo wyjściowych. Powietrze pachnie, nie wiadomo dlaczego, mokrymi butami.
- W domu zapach piekącej się ryby obłożonej masłem (lekko orzechowa woń).
Na świecie stara bieda, czytam wiadomości ze znudzoną miną. Skoro już o minie wspomniałem, warto zauważyć, że dziś jest Międzynarodowy Dzień Wiedzy o Minach i Działań Zapobiegających Minom. Normalnie pomyślałbym, że to dowcip, ale nic podobnego. Święto ustanowione przez Zgromadzenie Ogólne ONZ 8 grudnia 2005 roku.